
Jak postrzegają Pani pracę osoby, które nie mają styczności z rachunkowością zarządczą? Czy mają o Pani obowiązkach mylne pojęcie?
Z tym bywa różnie, choć trzeba przyznać, że u coraz większej liczby osób, z którymi współpracuję, przekonanie, że finanse to tylko księgowość i podatki, zaczyna maleć. Coraz więcej pytań, a w ślad za tym dyskusji, zaczyna się toczyć wokół marż i zyskowności, przepływów pieniężnych. Coraz więcej ludzi interesuje mój dyplom CIMA, wzbudza też ich uznanie. Poniekąd mój autorytet rośnie.
W jaki sposób pracodawcy odnoszą sie do posiadanego certyfikatu CIMA? Czy stanowi atrakcyjny punkt w CV?
Zdecydowanie tak. Już na etapie wstępnej selekcji, tj. czytania CV, stanowi klucz wyboru. Wiele lat temu, biorąc udział w rekrutacji na stanowisko dyrektora finansowego, w czasie spotkania z zarządem spółki, usłyszałam, że skoro jestem już na poziomie Advanced Diploma In Management Accounting, nie ma żadnych pytań odnośnie mojego warsztatu pracy. Było mi wtedy niezmiernie przyjemnie. To niezwykle istotne, że CIMA jest gwarancją wysokiej jakości warsztatu merytorycznego dla pracodawców i może dawać przewagę konkurencyjną.
Jak ocenia Pani poziom trudności egzaminów CIMA?
Egzaminy nie są łatwe z uwagi na technikę egzaminacyjną, która zakłada niedostateczny czas na ukończenie testu, jeśli nie ma sie umiejętności filtrowania informacji, dobrego planowania, czy też odporności na stres. Moim zdaniem na tym polega trudność. Choć z drugiej strony, jak się wiele razy w takich warunkach pisze egzamin, to później w codziennym życiu biznesowym jest znacznie łatwiej, bo właśnie tak ono wygląda. Nie ma się komfortu czasowego na podjęcie decyzji czy też wszystkich potrzebnych informacji. To kształci umiejętności niezbędne dla dobrego managera i – po raz kolejny – buduje przewagę konkurencyjną.
Co okazało sie dla Pani największym wyzwaniem w procesie zdobywania kwalifikacji CIMA?
Zrezygnowanie z czasu wolnego, czy też prywatnego na rzecz nauki i przygotowania do egzaminów. Korzystanie z urlopu wypoczynkowego nie po to by podróżować, co pewnie każdy uwielbia, ale po to, by sie uczyć. To bardzo podnosi samodyscyplinę, a w konsekwencji po uzyskaniu członkostwa CIMA daje ogromną satysfakcję. Nadal ją odczuwam.
Jak ocenia Pani stan swojej wiedzy przed i po nauce z CIMA?
Zaczynając swoją naukę w CIMA posiadałam już wieloletnie doświadczenie zawodowe, w tym również na stanowiskach managerskich. Nie zyskałam poprzez CIMA znaczącej wiedzy merytorycznej, już nią dysponowałam. Nauczyłam się jednak, w jaki sposób cały biznes na świecie efektywnie komunikuje się poprzez liczby, jak należy porozumiewać się z osobami, które nie mają wiedzy finansowej oraz jakich narzędzi używać, by być zrozumianym. To nieoceniona wartość.
W jaki sposób CIMA wpłynęła na Pani sytuację zawodową?
Myślę, że w sposób znaczący. Należę do społeczności, której członkowie są pożądani w biznesie, zwłaszcza w spółkach giełdowych, w których zasady Corporate Governance, czy też funkcjonujące Komitety Audytu, są bardzo wymagające. Członkowie CIMA to też osobowości, jak sądze. W trudnych warunkach biznesowych czy też w procesach restrukturyzacyjnych są nieocenieni. Tak też jest w moim przypadku. Jestem członkiem zarządu spółki giełdowej BIOMED – LUBLIN SA, która jest w procesie restrukturyzacji. Mając licencję doradcy restrukturyzacyjnego, ale przede wszystkim certyfikację CIMA, stanowię swego rodzaju gwarancję dla wierzycieli spółki, co do rzetelności przekazywanych wyników finansowych. W konsekwencji powoduje to odzyskiwanie zaufania i reputacji, która została naruszona poprzez złożenie wniosku o restrukturyzację. To najwyższa wartość w biznesie. CIMA na wszystkich swoich poziomach kształcenia tę wartość oferuje.